Paweł Kasprowski Paweł Kasprowski
306
BLOG

Czy historia kołem się toczy?

Paweł Kasprowski Paweł Kasprowski Polityka Obserwuj notkę 2

Czy historia kołem się toczy?

Było kiedyś państwo w Europie Środkowej. Państwo to było demokratyczną republiką, jednak nie było wolne od problemów. Politycy kłócili się między sobą, rządzący nie byli darzeni szacunkiem przez obywateli. Uważano ich powszechnie za karierowiczów. Społeczeństwo było trochę zniechęcone tym co się dzieje.

W państwie tym pojawiła się partia, która głosiła konieczność zmiany na lepsze. Przedstawiciele partii (a przede wszystkim jej charyzmatyczny przywódca) mówili ludziom: państwo was okrada, politycy są sprzedajni, nasz naród stracił swoją dumę, bo podporządkuje się woli sąsiadów. Dodatkowo partia obiecywała pomoc ubogim i większą solidarność z nimi. Zmęczeni aktualną sytuacją i arogancją aktualnej władzy obywatele coraz bardziej przychylali się do głosowania na tą partię. Zachęcony tym poparciem lider partii wystartował w wyborach prezydenckich, jednak przegrał. Partia przegrywała też kolejne wybory parlamentarne. Nie zniechęcało to jednak jej liderów – reorganizowali partię, rozpoczęli cykl demonstracji pokazujących jak bezsilna jest aktualna władza, bezpardonowo krytykowali przeciwników, wypominali rządzącym ich spolegliwość wobec innych państw. Głosili, że konstytucja jest niedobra, bo pozwala na bałagan w kraju. Obiecywali, że po dojściu do władzy zrobią porządek z politykami i wreszcie kraj zacznie się rozwijać.

W końcu partii udało się wygrać wybory parlamentarne. Bardzo szybko rozpętała poczucie zagrożenia – ogłosiła, że jej przeciwnicy polityczni próbują dokonać przewrotu. Jednocześnie udało jej się porozumieć z czołowymi przedstawicielami biznesu, którzy za obiecane rządowe kontrakty poparli partię finansowo. Rząd działał cały czas w atmosferze zagrożenia – podkreślał to rozporządzeniami o „ochronie narodu i państwa” i oskarżeniami o „zdradę narodu” przez opozycję. Usprawiedliwiał tym także to, że nie może do końca realizować obietnic wyborczych. Bardzo szybko ogłoszono kolejne wybory, a tuż przed nimi przeprowadzono akcję aresztowań wśród zwolenników głównej partii opozycyjnej pod zarzutem zdrady państwa i spiskowania przeciw niemu. Dzięki temu udało się znowu wygrać wybory – tym razem z większą przewagą (ludzie poczuli się zagrożeni, opozycja była rozbita a przemysł wspierał finansowo kampanię wyborczą). Następnie obiecano jednej z partii opozycyjnych udział w rządach w zamian za wsparcie przy zmianie konstytucji. Wszystko w imię „zjednoczenia narodu”. Dzięki temu udało się, mimo sprzeciwu opozycji, uchwalić „ustawę o usunięciu zagrożenia narodu i państwa”. Ustawa ta dawała rządowi prawo do „uchwalania praw bez żadnych ograniczeń, które mogą być sprzeczne z konstytucją”. Jak stwierdził lider partii: "Ponieważ dla nas państwo nie jest tylko formą, ale istotą jego jest treść, narodowość, naród, jest rzeczą oczywistą, że jego suwerennym interesom muszą być podporządkowane wszystkie inne". Oczywiście – przecież dobro narodu i państwa jest ważniejsze od wszystkiego…

Był rok 1934.

 

Jestem informatykiem ale ponieważ interesuję się historią - staram się pisać o historii. Pasjonuję się znajdowaniem analogii pomiędzy historią a dniem dzisiejszym. Interesują mnie też różne interpretacje tych samych zdarzeń.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka